(Dykteryjka podlaska)
Wiadomy jest zwyczaj, zwany Wołoczebne lub Wykupne. Poddani chodząc po Wołoczebnem zbierają zwykle w wielkim tygodniu po kilka jajek z chaty i przynoszą takowe w koszałce do dworu z powinszowaniem świąt wielkanocnych dziedzicowi. Owóż gospodarze w pewnej wsi idąc z koszałką pełną jaj obrali sobie oratora, który nauczył ich, że gdy on będzie panu winszował, to oni niech jednogłośnie dodają do powinszowania jego: »I jejmości waszecinej i dziatkom waszecinym«.
Orator tedy, przyszedłszy do dworu i stanąwszy z koszałką jaj na czele gromady, zaczyna do pana tak mówić:
Orator: My Boskie i waszecine sługi, przyszliśmy świąt wielkanocnych waszeci powinszować...
Gromada: I jejmości waszecinej i dziatkom waszecinym.
Orator: Życzymy waszeci zdrowia i najdłuższych lat życia...
Gromada: I jejmości waszecinej i dziatkom waszecinym.
Orator: Niech Bóg błogosławi waszeci w polu i w gumnach, w oborze i w komorze...
Gromada: I jejmości waszecinej i dziatkom waszecinym.
Tu orator posunął się ku panu chcąc mu wręczyć koszałkę z jajkami a gromada ruszyła za nim, nie widząc, że odwiązała się u jego nogi tak zwana obora, czyli długi rzemyk, którym nad łapciem goleń się okręca. Gdy tedy ktoś z gromady nastąpił mu na ten rzemień, orator jak długi padł na ziemię z koszałką wysypując i tłukąc wszystkie jajka. Więc zaklnie podnosząc się z podłogi:
A bodaj-że cię wszyscy dyabli wzieli!
A gromada posłusznie jego nauce dodała chórem:
I jejmości waszeciną i dziatki waszecine!
Zygmunt Gloger "ROK POLSKI W ŻYCIU, TRADYCJI I PIEŚNI". Warszawa 1900 r.
Gajik
W niektórych wioskach pod Karczewem, Garwolinem i Stężycą , chodzą także dziewczęta po wykupie, z gałązką zieloną czyli Gajikiem i śpiewają:

1. My w te progi wstępujemy w scęściu w zdrowiu winsujemy.
2. A w tem domu malowane progi, chodziły tu gospodarskie nogi.
3. Pani gospodyni po pokoju tąpa, klucykami brząka, nam gorzałki suka.
4. Pan gospodarz siedzi w rogu stoła trzyma taki pasik, po niem złote koła.
5. Pani gospodyni w lusterecku stoi grąbkowy cypecek na główce se stroi; Oj stroi go stroi, bo ji przyzwoito.
6. A w tem domu nowa kamienica (ogrodzenie) za tą kamienicą bieli się pszenica, (kamienne)
7. Cemu ją nie żniecie, cemu nie wiążecie, a wiemy my wiemy, co za nią weźniecie.
8. Będziecie wy brali te bite talary będą się przed wami po stole tacały.
9. A w tem domu dobre konie mają, wypuscą na pole, jak ptaki biegają.
10. Jesceby one lepse były ale ze je do nich paróbecek zgnity.
11. Bo do karcmy chodzi, nierychle przychodzi, siecuski nie urżnie, koni nie napoi.
Oskar Kolberg, MazowszeIII tom 26
Wykup
Wdrugie święto Wielkanocne nad ranem lub w nocy jeszcze, chłopcy chodzą z koszykami i kobiałkami po wsi od chaty do chaty i otrzymują różne dary, jadło święcone i napitek (jaja, chleb, ser, itp.). Śpiewają wtedy:

1. Posłuchajcie posłuchac(z)e, co powiedzą powiedac(z)e,
2. o Maryi i jej Synie, - kto jej służy to nie zginie.
3. W wielgi cwartek, w wielgi piątek, cierpiał Pan Bóg za nas smutek.
4. Za nas smutek, za nas rany, za nas-ci to chrześcijany.
5. trzech zydowców jak katowców Pana Jezusa umęcyli.
6. Umęcyli, ugrzdęcyli i do krzyża go przybili.
7. I od krzyża go odjęli, świantą krewkę wypuścili.
8. Anieli się dowiedzieli, po tę krewkę przybieżeli.
9. Pozbierali, pozmiatali, do raju ją odesłali.
10. Tam się w raju umywali, złotemi rancnikami obcierali.
11. Sami chłopcy rano wstali, zimną rosę otrząsali.
12. Nas się panny załowały, po kopie jaj obiecały.
13. A z tej kopy dobre ćtyry, mało'śmy się nie pobili,
14. Siekierkami, toporkami, Najświętsa panienko rac być z nami !
15. Pójdźmy chłopcy do kościoła, bo w kościele Boża chwała.
16. W kościele się pomodlemy, do domu się pośpiesemy.
17. A z kościoła do każdego, nie opuscajmy ubogiego.
18. Bo ubogi, co ma, to da, a bogaty, cerwony złoty.
19. Idźmy teraz do panica będzie tam wina śklanica.
20. Od panica do oraca, da nam chleba i kołaca.
21. Od oraca do sénkarki, da nam piwa i gorzałki.
22. Garnec wódki, garnec piwa, z braciskiem się zakropiwa.
Oskar Kolberg, MazowszeIII tom 26

Około Radzymina, Stanisławowa, Jadowa:
Mężczyźni noszą: a) koszulę zgrzebną, b) sukmanę lub sukmanek z grubego sukna jasno-szaraczkowego, niekiedy burego, szarego lub jasno-popielatego; w pobliżu zaś Wisły, Narwi a w części i Bugu, granatowego z dosyć szeroko
wywijanym kołnierzem i klapkami obszywanemi tasiemką czarną lub ciemną aż do dołu sukmany. Takież wyszywania bywają u rękawów, na plecach, i u kieszeni z tyłu. Z przodu w miejsce guzików są potrzeby, czyli pętlice z czarnych
sznurków do zawiązywania z węgierska. Podszewka bywa zielona, modra, ciemno-wiśniowa lub innego (zwykle ciemnego) koloru.
Pod sukmankiem jest kamizelka błękitna lub granatowa, długa do pasa lub krótsza, ze świecącemi guzikami mosiężnemi (żółtemi lub białemi), niekiedy z guzikami białemi porcelanowemi. Bywa ona także taśmą czarną obszyta.
Przewiązują się w pół ciała pasem wełnianym różowym (albo amarantowym, wiśniowym, ciemno-czerwonym), związanym w sposób, że końce długie wiszą z obu stron na przedzie w strzępiasto rozrzucone frondzie. Niekiedy (pod Pragą,
Karczewem) pas ten bywa z włóczki zielonej i pensowej.
Dalej, z pod pasa pokrywają biodra i kolana portki szerokie płócienkowe, barwne w paski ciemne lub jasne (zimą sukienne szare, granatowe, czarne i t. d.), albo też gacie białe wkładane w buty. Buty są juchtowe dość szerokie o
cholewach stojących i pomarszczonych. Na bokach z zewnątrz u portek ukazuje się czasami (rzęd lub kilka tylko sztuk) guzików porcelanowych białych.
Na szyi i na koszuli noszą chustki białe w kwiaty, albo pstre i kolorowe, dawniej jednak bez chustek tych obywano się ukazując koszulę spiętą i związaną wstążeczką czyli fontaziem. Toż samo powiedzieć można o kapeluszach
czarnych dosyć niskich, które ustąpiły teraz miejsca czapkom kroju miejskiego, ciemnego koloru, upowszechnionym już niemal na całem Powiślu.
Pod Węgrowem i Sokołowem sukmana staje się bardziej fałdzistą i mniej zgrabną; rzadko także widzieć się przy niej dają taśmy i potrzeby.
Dziewki mają włosy gładko na czole uczesane, z tyłu w warkocz niezbyt długi splecione. Na głowie chustka perkalikowa różnobarwna; najczęściej jest ona koloru ciemno-ponsowego lub ceglastego, z białemi płatkami; u rogów zaś i
przy dwóch węzłach z tyłu w kwiaty lub rzuciki białe czarno obwiedzione zdobna. Wiążą ją nie bardzo wysoko, a czasem gładko tylko ściągają na szczycie głowy, spuszczając niedbale dwa jej rogi od tyłu na kark.
Na szyi kilka sznurów (zwykle 4) korali; z tych jedne rzędy złożone są z białych (dętych szklanych) paciorek, drugie z czerwonych. Koszula bywa ze zgrzebnego płótna z szerokim wykładanym kołnierzem czyli z kryzami i równie
szerokiemi rękawami; miewa ona białe (rzadziej kolorowe, np. ciemno-błękitne) naszycia u ramiączek i przy brzegach rękawów. Koszula ta sięga kolan.
Na nią zakłada się od pasa do kostek idąca spódnica perkalikowa (zwana także kiecka), najczęściej biała w pasy różowe podłużne, lub innego koloru.
W pasie przewiązują się k r a j k ą ważką (zwykle jasno-fijołkową z czarnemi pręgami) przytrzymującą fartuch z dreliszku lub baji w paski ciemno-granatowe, zielone, różowe, żółte i białe w poprzek się ciągnące. Fartuch ten
służy także i za płachtę czyli odziewadło, gdy zarzucany bywa jako duża chustka na plecy na koszulę, a czasami i na głowę, dla zasłonięcia jej od skwaru lub deszczu. Zwykle zatem każda kobieta posiada dwie takie płachty, z
których jedna służy fartuch, gdy druga spoczywa na plecach albo na głowie. W zimie podczas mrozu, dziewki chodzą tu (jak w całem prawie Mazowszu) w batach i kożuchach męzkich.
Kobiety zamężne (pod Radzyminem, Okóniewem) noszą pod chustką związaną na głowie w powyżej wskazany sposób, czepiec tiulowy lub siatkowy z ważkim obrąbkiem, wychodzącym z pod chustki na czoło. Pod Mińskiem i Kałuszynem jest
on szerszy, zmieniając się poniekąd w fałdziste fryzy. Tak dziewki jak i niewiasty przywdziewają na święto gorsety czyli staniki różnokolorowe kamlotowe, czasami adamaszkowe lub-jedwabne, z krótkiemi (lecz szerokiemi u dołu)
klapkami. Są one różnobarwne w pobliżu Bugu, a pod Latowiczem, Stoczkiem, Siedlcami, pensowego lub pomarańczowego koloru.
Pod Kałuszynem, Jadowem, Węgrowem, zastępują je częstokroć ciemnych kolorów kaftany dostatnie, przejęte zapewne od cudzoziemskich osadników.
Miasteczka są u nas, jak wiadomo, zamieszkane głównie przez chrześcian i żydów; częstokroć ci ostatni w przeważającej żyją tam liczbie. Część też chrześciańska zwykle bywa porządniejszą i schludniejszą, lubo większa część
domków drewnianych nie jest pokaźniejszą od chat nie jednej wsi; lecz widno że ład lepszy i czystość sprawia to, że powietrze jest tam lżejsze niż w części żydowskiej. Rynki miast bywają dość obszerne i zwykle wolne; czasami
jednak mieści się w środku rynku ratusz, niekiedy otoczony sklepowemi budami i straganami w kilka rzędów, mianowicie w czasie jarmarku. Główną cechą nieco większych miast (np. Węgrowa), jeżeli te nie należą do murowanych już w
nowszym guście (jak np. Siedlce, Biała) zwykle na niektórych tylko uliczkach i rynku brukowanych, stanowią porozrzucane tu i owdzie drewniane domki, z których wszystkie prawie noszą na sobie piętno starożytności, a niektóre
uginając się pod brzemieniem czasu, odróżniają się pochylonemi także od starości i zaniedbania pierwszo-piętrowemi balkonikami drewnianemi z daszkami (gankami), na których bałby się podróżny przechodzień stanąć, gdy o
niebezpieczeństwie tym wcale nie myślą strojne w szabas żydówki, produkując się na nich ze swoimi atłasami i złotemi ozdobami.
W miastach takich znachodzą się także oprócz murowanych zwykle kościołów i klasztorów, drewniane starożytne bóżnice żydowskie.
Wieś każda pobudowaną jest - o ile możności - przy rzece, potoku, stawie lub zdroju, i w ogóle na nizinach, aby gospodarz miał ogród i kawałek łączki przy domu na pastwisko dla dobytku. Wsie są po większej części ściśnięte,
chata od chaty niedaleko i to w rzędzie, co stanowi niejako ulicę, - lubo ją tu zwykle tylko drogą zowią. Rozwlekłych wsi, chat odległe od siebie leżących, lud nie lubi. Pojedynczo żyć mu trudno, potrzebuje sąsiada i
towarzysza, któryby mu stanął łacno ku pomocy, poradził w kłopocie i dzieląc troski, w pobliżu razem z nim i kieliszek wódki wychylił. Znamy pijaków, którzy tylko w towarzystwie innych upajać się zwykli.
Mieszkanie włościanina, wogóle biedniejsze na Podlasiu niż na Mazowszu, stanowi: l) sień dość obszerna, gdzie często mieści się i trzoda, lub konie, ptastwo domowe i t. d., 2) izba o jednem oknie, zwykle nie na ulicę
ale na ogród zwróconem. W izbie winien się znajdować obszerny zapiecek t. j. Miejsce za piecem, gdzie w zimie dzieci bawią się, sypiają, i tam niejako mieszkają, 3) komora t. j. skład zboża, kapusty, i różnych rzeczy
podręcznych, z małem okienkiem zasuwanem lub bez takowego, 4) obora, przegroda lub budynek w którym mieści się bydło, 5) stodoła na skład zboża v snopach. Wszystkie budynki są z drzewa sosnowego, kryte słomą.
Wsie i mieszkania tu opisane stosują się głównie do ziemi Stężyckiej (dziś Żelechowskiem zwanej). Lecz niemal to samo dałoby się powiedzieć i o wsiach mazowieckich z okolic Garwolina i Mińska i t. d., lubo tu na nizinie,
chaty szerzej powszechnie są rozłożone a ulice regularniej się ciągną. I tu, jak w Kujawach, na gruntach ogólnych każdej wsi, są części ziemi, różne noszące nazwy. I tak np. na gruntach wsi Wola-rasztowska pod Radzyminem są
cząstki: Grądy (łąki), Pod-grądami (nieużytki), Mościska (w lesie), P i s k o r n e (bagno leśne), Żołnierz (bagno), Pokój (pole, po zawarciu pokoju tak nazwane), Małgorzata (lasek w którym się tego imienia kobieta powiesiła),
Ciecierzec (bagno), L e l o n e k (zarośle), Dębina, Smolech (bagno), Glebieniec (bagno), Młodeniec (las), Żydówka (bagno), Za-bagnem, Wądoły (bagno), Karczemka (las), Pod-osiną (pole). Na gruntach wsi K r a s z e w jest:
Stare-pole, Jabłonka i t. d.
Chałupy stawiane zwykle (w Mazowszu i na Podlasiu) bokiem czyli szczytem od ulicy, a frontem od podwórza, mają dach kryty słomą. Wspiera się on na krokwiach nad ścianami domu umieszczonych, które to krokwie jeszcze leżą na
oczapach. Belkowanie dachu składa się z belek leżących na oczapach w poprzecz iż murłatów leżących na belkach wpodłuż. Przez oczap i murłat idą t y b l e (gwoździe drewniane); na tem dopiero leżą krokiewki, a na krokiewkach w
poprzecz są łaty cienkie ; b o n t y łączą z sobą krokwie ; pod łatami na ukos idą ł a p a k i czyli łatki przytrzymujące krokwie. Do krokwi przybite poziomo łaty, do których przywiązane są snopki stanowiące pokrycie; spodni
ich brzeg (snopków) ucięty w sposobie okapu, znany jest pod nazwą strzechy. Na słomie, w celu jej umocowania przytwierdzone są poziomo drągi i drążki zwane dekówka. Na wierzchu zaś dachu leży koźlina; jest to zbiór kołków
drewnianych w kozły czyli na krzyż na siebie pozakładanych, spinających kalenicę t. j. sam grzbiet poszycia słomianego. Pod nim mieści się wewnątrz tak zwana góra, czyli strych ułożony z bali, na których spoczywają krokwie
(o czem wspomniano wyżej); otworem wśród nich zrobionym schodzi się po d r a b c e na dół do sień i. Ściany chałupy, wylepione często wewnątrz gliną, zbudowane są z bali sosnowych dość grubo ociosanych; bale ścienne mają 4
cale grubości, oczapy zaś i murłaty nad niemi 8-9 cali; przy drzwiach z sieni na podwórze, umieszczona jest z wewnątrz zapora czyli zasuwka z klamką. Z sieni idą po jednej stronie mniejsze drzwi do komory, po drugiej większe
drzwi do izby. W głębi sieni, z której idzie nieraz tuż za drabką na górę wiodącą, wyciągnięty w górę komin (od którego otwór tu czeluścią, w Sandomierskiem i Krakowskiem grubą zwany, a prowadzący do komina i kapy w izbie),
widzimy przytykające do tejże sieni i komory zagrodzenie na bydło, zwane s t a j e n k o; na trzodę zaś chlewną jest osobno w podwórzu zbudowany c h l e w e k czasami o chatę oparty. Cała chałupa wspiera się na podwalinie w
czworokąt z grubych bali na 12 cali a na 10 szerokich ułożonej, podpartych niekiedy kamieniami, na których czterech rogach unoszą się węgły czyli końce bali ściennych ze sobą spojone w zamek.
W izbie widzimy ognisko komina nad którym mieści się okap czyli kapa; otwór jego wychodzi z tyłu przez czeluść (zamykaną niekiedy drzwiczkami) do sieni, zkąd komin wyciągnięty jest w górę i nad dachem umocowany łatami. W
izbie komin ów łączy się z dużym piecem przy którym znajduje się z przodu ławka, z tyła zaś zapiecek. Między kapą i piecem bywa zagłębienie, w którem jest sabaśnik czyli piecyk do pieczenia chleba. Nieopodal zwykle od komina
są drzwi z klamką wychodzące do sieni; na około drzwi szeroka oprawa drzewna czyli ramy zwane podwój. Nade drzwiami półka długa, ciągnie się wzdłuż ściany; na półce widać stojące rzędem misy, garki, dójnice i t. d. Obok drzwi
na pieńku przewrócony ceber lub dzieżka. Dalej szafa (mówią niekiedy szłafa) zamknięta, mieszcząca w sobie potrzeby gospodarcze. Pod ścianami stoją ławy i różne sprzęty, jak np. łóżko lub dwa z pościelą, kolebka dla dziecka,
stół, skrzynka i t. p. a na sklepisku czyli podłodze z gliny ubitej kilka stołków drewnianych, i różne naczynia i zapasy po kątach rozrzucone. Okna dwa małe, zwykle o sześciu szybkach. Na ścianach, nad łożem, wiszą obrazy
świętych (w zioła i kwiaty niekiedy przystrojone) i różne inne malowidła. Pułap dźwiga wielka i gruba belka podłużna (ode drzwi aż po nad okno, równolegle do frontowej ściany idąca) zwana t r o m czyli tram; w środku wbity w
nią jest kołek zwany kula lub kulka do zawieszania zarżniętego i mającego się oprawiać wieprza ; trom ten podtrzymuje nad sobą kilka belek poprzecznych na których ułożone są bale i deski stanowiące pułap. Nad łóżkiem
zawieszony i przytwierdzony do belki drążek długi do wieszania chust.
"W komorze, która ma małe okieneczko bez szyby (zasuwane zwykle okiennicą z wewnątrz) mieszczą się różne beczki, sprzęty, naczynia z nabiałem i zapasy gospodarskie.
Po wielu chatach (pod Garwolinem, Łukowem i t. d.) łóżek i pościeli nie znają, sypiając na wyrkach t. j. tapczanach słomą usłanych i płachtą okrytych: płachtami się też w miejsce pierzyn nakrywają, bo w chałupie gorąco przy
dostatku drzewa. Z tego też powodu nie kojarzą się tu stadła małżeńskie a raczej nie żenią się parobczaki dla pierzyny, jak to bywa w okolicach bezleśnych.
Stodoła zbudowana jest na podpartych kamieniami podwalinach z bali 6-8 cali szerokich a 8-10 cali grubych. Na czterech rogach są słupy, których część dolna jako okrąglak wchodzi półtora łokcia w ziemię, część zaś górna nad
ziemią 41/2 łokcia ociosana do kantu (t. j. w kwadrat). W słupach zrobione jest lochowanie (wyżłobienie) na umieszczenie bali ściennych trzycalowych; tych bali, jeżeli duże, bywa 10-20, jeżeli mniejsze i do 50 sztuk; na
słupach leżą wzdłuż oczapy do nich związane a na oczapach belki w poprzecz a murłat wzdłuż na belkach i całe belkowanie dachu, jak przy budowie chałupy. W środku dwóch ścian podłużnych (przeciwległych) są duże wrota czyli
wierzeje; u wierzei są trzy poręcze w poprzek przytwierdzone rzędem (jedna pod drugą) do utrzymania około 10 desek tych wrót (po 5 z każdej strony wierzei); poręcze osadzone w biegunie (słupku z chojaka 4-calowego,
przerżniętego na wpół), na wierzchu poręczy przybita do murłata żaba t. j. drzewo w którem się obraca biegun. Podłogę stodoły stanowi klepisko (ubita glina lub ziemia twarda), na którego środek zwozi się wierzejami zboże i
później je młóci. Po obu stronach tego środka znajdują się s ą s i e k i czyli miejsca do składania snopów; niskie tu z jednej i drugiej strony belkowanie zowie się sąsiecnica. Podając snopki z wożą do sąsieków, robią sobie
ludzie z nich okna, dla dogodniejszego ich ułożenia.
Koło chałup na podwórzu bywają i inne zabudowania, mianowicie chlewek na świnie i prosięta; czasami i obórka na krowy, i stajnia na konie; dalej miejsce na gnoje. Są tu i ogródki (nader rzadko owocowe), mało drzewin, lecz
dużo ziół (a gdzie dziewki i kwiatów) ukazujące; rośnie tu między innemi i rozsada na kapustę o blado-żółtych drobnych kwiateczkach na wysokich łodygach, zwana g u ł a. Zagroda cała otoczona płotem zwyczajnym z żerdzi długich
przymocowanych do słupków zrobionym, a rzadko plecionym.
Śniadanie jada się w zimie często przy świetle, w lecie przy robocie w polu; częstokroć stanowi je tylko kawał chleba. Obiad miewa miejsce około 11-12 godziny i składa się z dwóch potraw i zastawiany bywa
zwykle na ławie, koło przypiecka, a tylko w czasie uroczystości na stole. W lecie w czasie żniw dodaje się trzecia potrawa i niosą go ludziom w garkach (dwojakach) na pole. Wieczerzają po zachodzie słońca.
W żarnach domowych mielą krupy. Chleb pieką także w domu; dawniej piekli go tylko z żytniej mąki, pszenicę zaś sprzedawali; dziś jednak pieką i dla siebie także z pszennej mąki w dni uroczyste i weselne. Mięso jadali dawniej
tylko w dni świąteczne; dziś dwa razy na tydzień. W czasie wielkiego postu i w adwencie kraszą potrawy olejem, w innej porze mlekiem lub słoniną; śledź także zwykłą jest w poście potrawą.
Do najpowszechniejszych potraw, na rzadko gotowanych (w okolicy Radzymina, Jadowa, Mińska i t. d.) należą:
l) b o r s c (barszcz) z żyta grubo mielonego (śrutowanego); jest to polewka kwaskowata do której dodają liści burakowych pokrajanych (botwinki),
2) żur z rozczynu ciasta chlebowego z dzieżki, który włożą w garnek z letnią wodą gdzie stoi przez noc a rano na gotującą wleją go wodę,
3) kluski z mlekiem lub wodą (duże jak zacierki),
4) zimne kluski z siadłem mlekiem,
5) zacierki (drobne kluseczki) z wodą okraszone słoniną,
6) groch z polewką lub kartofle w talarki krajane,
7) kasza z mlekiem,
8) kapusta (rzadka i gęsta) z sadłem wieprzowem,
9) kapusta słodka z kartoflami i mlekiem,
10) rosół z mięsem (w Niedzielę gdy kto biedniejszy, w Niedzielę i Czwartek gdy bogatszy).
Na kolacyę zwykli jadać:
11) kartofle na rzadko ugotowane z kaszą, albo
12) kartoflaną zupę w ten sposób przyrządzoną, że kartofle gotowane podają się na jednej misie, na drugiej zaś osolona i opieprzona woda wrząca, do której biesiadnicy wrzucają kartofle krusząc je, a następnie łyżką je
wydobywają i jedzą. Do gęściej przyprawionych potraw, oprócz mięsa gotowanego, należy:
13) groch uwiercony w donicy na massę i okraszony słoniną, zmieszany z szadkowaną kapustą gotowaną i zaprawioną sadłem;
14) bigos z kapusty z mięsem (na Podlasiu),
15) kiełbasa owinięta w placek (pod Węgrowem, Kossowem) i t. d.
Prócz tego ulubione tu są niektóre potrawy (pod Radzyminem, Stanisławowem, Jadowem i t. d.), których przyprawę bliżej nieco określić nam wypada:
16) paparacha v. patarucha v. żarty, jest to lemięszka (gdzieindziej zwana także prażucha lub prażona mąka); na ukrop wody rzucają pszenną mąkę gęsto, i gdy się ugotuje, leją roztopioną słoninę i prażą na węglach.
17) sójki; rozczynia się ciasto jak na bułki i po wyrośnięciu rozwałkuje się na placek cienki, poczem kładzie się na to kupkami jaglaną kaszę uprażoną w słoninie; wszystko to przykrywa się drugim cienkim (takim jak pierwszy)
plackiem, dzieli się na pierożki czyli racuchy i stawia się to na piec. Poczem, zdjąwszy, należy to pomazać lub polać tłustością (słoniną) która wsiąka, i drogi raz na piec postawić. Gdy się upiecze, zdjąć i obdzielić
pirożkami ludzi kładąc na miseczki (każdy pieróg wielkości pięści) gdyż nasiąkłe są tłustością. A że ciasto stwardłe przybrało różne kształty zwykle ptaka przypominające, więc chłopaki biorąc to do rąk wykrzykują: kra, kra!
(jakoby wrona krakała). Sójki te dają się zwykle kolędnikom czyli chłopakom chodzącym około nowego roku po kolędzie.
18) p y z y z gryczanej mąki umielonej w żarnach, rozczynione drożdżami; gdy ciasto wyrośnie, robią z niego kulki i na wodę rzucają; poczem kładą to na donicę i oblewają słoniną (robią to w zapusty, w ostatki).
19) racuchy v. racużki, placki okrągłe, czasami kapustą okraszone (pod Węgrowem, Kossowem w zapusty).
20) pąki (na śniadanie w Niedzielę) są to kluski z kartofli, które trą na massę, robią z tego gałki i dodają do nich mąki.
21) giza, nogi wołowe gotowane i jedzone na zimno (w ostatki).
22) g o r c y c a albo zielanina, potrawa z kómosy (ziela) usiekana z kaszą jęczmienną prażoną, i okraszona słoniną. Ziele to jedzą przyprawione w ten sposób w czasie głodu; równie jak i łopuchę ("z żółtym kwiatem) i lipinę.
23) podczas v. podczos z rozsady kapuścianej czyli. guli siekanej, albo z liści kapuścianych z kaszą jęczmienną; praży się to ze słoniną. Inny rodzaj podczosu stanowi marchew siekana z liśćmi kapusty drobniuchno siekanemi i
rzepą siekaną; sparzone w garczku stoi to przez noc całą, wraz z kaszą i sadłem. Zowie się ta potrawa kwaśnicą, jeżeli ilość kapusty lub liści kapuścianych w niej przeważa. W wigilią Bożego Narodzenia jadają z rana śledzia z
opłatkiem i wódką. Na wieczerzę jedzą: kluski z pszennej mąki z makiem, suszone owoce (gruszki), kaszę jaglaną z olejem, groch polny lub szablasty z olejem (koniecznie, bo inaczej w roku następnym groch by się nie urodził),
kapustę szadkowaną, kaszę gryczaną lub jęczmienną, kartofle; czasami ryby. (Jadów, Dobre i t. d.). Potrawy jakie zastawiają podczas wilii pod Parysowem opisuje p. Stef. Ulanowska w Zbiorze wiad. do Antropol. t. VIII. str. 265.
Jako napój służy tu głównie wódka czyli gorzałka. W "Węgrowie przyrządzają śliwowicę czyli wódkę ze śliwek, Zwaną pejsakówka, zapewne dla tego, że ją pędzą i sprzedają żydzi.
Sprzęty w izbie włościanina i po za izbą, są po większej części własnej roboty. Składają się zwykle: a) z łóżka małżeńskiego, podwójnego, wysuwanego często (wysuwa się jeden bok wraz z dnem, które jest
podwójne); b) z ławki na około pieca biegnącej; a niekiedy i drugiej obok stołu; c) z obrazów świętych pańskich, kupowanych po odpustach od przekupni Częstochowskich; d) ze stołu z szufladą i listwą u nóg na dole, e) ze
stołka z oparciem z tyłu lub kilku stołków i stołeczków do siedzenia; f) z fass na zboże; g) ze skrzynki na chusty t. j. do przechowania szat, bielizny i t. d. prostej konstrukcyi, czasem z wzorzystemi ozdobami, i h) z innych
pomniejszych a nieodzownych w gospodarstwie domowem sprzętów. Są tu więc: a) żarna do mielenia zboża (w sieni stojące); dzieża lub dzieżka (do pieczenia chleba razowego); c) niecka (do pieczenia chleba pytlowego i do kąpania
dzieci), która jeśli jest mniejszą, zowie się niecuska, nieckuska. Do płynów służą drewniane naczynia: a) ceber z drążkiem zwanym powyrek, na którym dwie osoby niosą ceber, przeciągnąwszy drążeków przez dwoje uszów cebra;
b) wiadro, maleńki ceberek do noszenia przez jedną osobę; c) konew i konewka; d) kubeł przy studni, zakładany na żuraw czyli długi kij do czerpania wody; e) koryto przy studni do pojenia bydła; f)wanienka; g) safel (szafel) i
saflik do pomyjów lub napoju dla bydła.
Do nabiału: a) kirzanka v. kirzenka (we dworze: tłuczka) drewniana do robienia masła; ma drewienko t. j. kij z krążkiem dziurkowanym; wierzch zaś kirzanki zamyka wierzchonek czyli przykrywka; b) szkopek drewniany z uchem do
dojenia krów; c) powęzka, płótno, przez które się cedzi mleko; d) dzirzka naczynie gliniane do przechowania mleka i masła; e) donica do przechowania mleka; f) faska do masła; duża zaś fasa czyli beczka służy do mąki.
Do kapusty służy: a) kłoda, beczka duża; b) kłódka mała a szeroka beczka ; c) szadkownica, deska z nożami; d) siekacz do siekania kapusty i zieleniny. Większa część tych naczyń znajduje się tylko w zamożniejszych chatach ;
ubodzy kontentują się tylko potrzebniejszemi. Prócz tego jest wszędzie: przetak, rzeszoto, sito lub sitko. Do gotowania, przechowania i użycia pokarmów u uboższych, służy: faska, miska, dójnica, garnek i garnuszek, rynka i
ryneczka, selniczka (na sól) jak barełka, stępka do tłuczenia soli, taręczka czyli moździerzyk drewniany do pieprzu, wąklice czyli stare garki, łyżki drewniane, noże i t. d.
Często napotykać się dają po domach warstaty tkackie, na których kobiety wyrabiają grube płótna, sukno i t. p. przedmioty. Również i sprzęty gospodarskie, narzędzia i naczynia domowego są wyrobu. Widzimy że i na nie
włościanin nie potrzebuje grosza wydać, byleby był zaradny, pracowity i oszczędny. Co sam nie potrafi zrobić, sąsiad dopomoże ; nie za zapłatę, ale za poczęstunek.
W chałupie zatem widzieć można staciwy do robienia płótna; złożone one są z słupków, rączek i deseczki z dziurkami do przywijania; mają nawojek (na który się płótno okręca), bidła v. biedła któremi się porusza i bije płótno,
oraz narzędzia: płocha do nawłóczenia płótna, czółnik do usuwania płótna, w którym to czółniku siedzi cywka v. cewka.
Połów ryb. Największą siecią do łowienia ryb jest 1) niewód (pod Kossowem wymawiają niekiedy: i nie w ó d), zapuszczany do większych wód. U niewodu są statiwy drewniane do zakładania onego. Zwyczajnie używaną jest 2) sieć
(zwana czasami: niewodek), mająca matnię, skrzydła, gręzidła i chochle (drążki przesuwane od jednej przerembli do drugiej); do chochlów przywiązaną jest linka, drugim końcem przytwierdzona do skrzydła sieci; przy skrzydłach
są pławidła, dla lekkości robione z kory drzewa. 8) Żak, jest to sieć rozwarta w kształcie ostrosłupa, na obręczach, z krótkiemi (na parę łokci) skrzydełkami, która ku biegowi wody zapuszczona, przytwierdzoną jest do trzech
kołków w kształcie trójkąta wbitych, z których kąt ostry idzie z biegiem wody; napływające do niego ryby, wydobyć się już nie mogą. 4) Karcerz jest to siatka, sporządzona jak torba, z gręzem u dołu, mająca średnicy u góry
łokieć lub mniej, przymocowana do obręczy, która ostrym swym końcem zanurza się w wodzie. Nad nią zaś zanurza się (lub też pod nią się podkłada) druga siec z mniejszą nieco obręczą, mocno obciągnięta, do której pod spodem
przyczepia się żabka lub kawałek mięsa dla zwabienia raków; i gdy takowe zdobycz swą obsiędą, drugim kacerzem torbowatym podejmuje się ich do góry, i wyławia czasem od razu po kilka sztuk. Tym sposobem kilka kop raków nałowić
można.
Sprzęty gospodarskie składają się głównie z wozu, jarzma, sochy i brony : Socha jest to narzędzie rolnicze, zapewne od czasów pogańskich nie uległe zmianie (mówi p. Skotnicki). Konstrukcya nadzwyczaj
prosta; składa się z grządzieli t. j. dyszla świerkowego tak wybranego, iżby końce były z zakrzywieniami; do tych przytwierdzają się dwie pałeczki, które służą do trzymania a raczej kierowania narzędziem; w grządziel
wprawiona jest socha t. j. narzędzie z brzeziny, u dołu z dwoma wyciosanemi końcami, na które wbijają się n a r o g i żelazne z ostrzami do krajania ziemi (gdzie indziej: lemiesz). Prócz tego po bokach są dwie odkładnice
zwane deskami. Wyrobieniem i wyszykowaniem sochy zajmują się zdatniejsi gospodarze; bardzo mało jest takich, którzy potrafią wykończyć to narzędzie tak na pozór proste; do zrobienia onego potrzeba zdolności. Żelazne u sochy
narogi pod Sokołowem, Sterdynią nazywają się sosiska. Są one więcej zbliżono do siebie tam, gdzie idzie o uprawę ziemi dosyć pulchnej ; odsunięte zaś od siebie, gdy idzie o uprawę pól kamienistych. Rękojeść, za którą chłop
trzyma zowie się (pod Radzyminem) korzyść. Do sochy przyczepia się jarzmo. Socha o ostrzejszych narogach zowie się Pognębiacz.
Radło, zwane także Przysoszek jest to narzędzie o jednym tylko narógu czyli narożku. Wozy są zwykle bose (nie kute), mało kosztowne, acz robotą niektórych części jak np. kół zajmują się kołodzieje (stelmachy); mniejszych
reparacyj dopełnia sam gospodarz, byleby się chciał tem zająć. Wozy drabiniaste węższe tu cokolwiek i krótsze bywają od tych, które są w użyciu po lewym brzegu Wisły.

Szlachta drobna (lub majętniejsi chłopi) zaprzągają jednego konika do wozu w hołoblach (są to dwa drążki, niby dyszelki po obu bokach konia), do których używają d u i (duj a v. d u ł a jest to łuk czyli
kabłąk po nad chomontem się unoszący) i chomonta z surowcowemi u z wami które podtrzymują brzegi duji; ujęta owa dują brzegami uzwów (uzew) podtrzymuje hołoble, a proca surowcowa znajdująca się przy brzegach kleszczy chomonta
mocno ściągnięta, ściska kleszcze i utrzymuje sztywno hołoble i o d o p y czyli o d o s i e (od osi) t. j. żelazne pręty lub z młodej brzeziny długie kije kute przy brzegach, łączące osie kół z częścią hołobli na przedzie
chomonta i w miarę ściągnięcia chomonta skupiające się, a tem samem ułatwiające zwrot (przedniej osi) wozu w każdą stronę.)
Chomonta i Szle (plur. fem.) rodzaj taśmy szpagatowej spoczywającej na piersiach i na karku końskim, do których tam, gdzie się część karkowa z przednią łopatką konia schodzi i gdzie dwie te taśmy spojone są z sobą rzemieniem,
przywiązują się postronki stanowiące zaprząg'). U zamożniejszych bywa kantor v. kantar v. kentar (mający tu kilka innych także nazw, po chłopsku uzda) z kiełznem i werbli k i e m żelaznym; w razie potrzeby kiełzno to kładzie
się do pyska, a werbli przeciąga się przez kółko, stanowiące spojenie wszystkich rzemieni kantaru. Do powożenia służą lejce (nasielniki do pary). Do poganiania bicz osadzony na biczysku zwanem tu kozicą. Gapa jest to rodzaj
skórzanej poduszki ze strzemionami i poprzęgiem, lecz bez drzewca i żelaza jak w zwyczajnem siodle. Części wozu zwyczajnego są: kłonice (cztery kije czy deszczułki nad kołami w kwadrat spojone), kierownik, dysz e l
(u parokonnego wozu), rozwora (deska z otworem do sworznia i tylnikiem), luśnie (co się drabiny przesykuje), i u koła: oś, r y f a (żelazna), łon (zatyczka do koła), piasta. dzwon o, sprycha;-drabie (drabiny) ustawione są po
nad kłonicami. Do smarowania osi służy maźnica ze smołą i z kijkiem do mieszania tejże. - Wozy takie używane i w samej Warszawie (lubo bez drabi). Do robót w polu, domu i gumnie, używają się znane po wszechnie narzędzia:
sierp, kosa, motyka, szpadel, rydel, łopata, grabie, siekiera, cepy i szufle.
Sprzęty i narzędzia gospodarskie
Oskar Kolberg, Mazowsze III tom 26 (dzieła wydane w latach 1842-1845)Głównem zajęciem chłopa są prace rolnicze i gospodarcze; obok tego ciesiołka (ciesielstwo), a w części kowalstwo, spław i t. p. kobiety przędą i trudnią się w części tkactwem grubszych płócien i wyrobów1).
W roli zachowują zwykle dawny sposób uprawy, do czego służy głównie socha. Zebrane zboże i jarzynę przechowują w stodołach ; na kartofle mają doły stosowne pokryte darniną; parski czyli piwniczki na nie pod dachem znajdują
się tylko po niektórych dworach.
Zeżąwszy w polu zboże, wiążą je w snopy; do zawiązywania snopów powrósłem służy drewniany zakrzywiony knybel lub knybelek. Snopy układają w kopki mendlami; mendel liczy 15 snopów. Spód takiej kopki stanowi 4 snopy końcami do
siebie w krzyż ułożone; nad niemi idzie drugi rząd snopów (4) a nad temi trzeci rząd (również 4), wreszcie na wierzchu kopy leżą 3 snopy. Jeżeli dwa snopy są przy sobie na dole a trzeci nad niemi w środku w tymże samym
kierunku położony (t. j. wsparty na nich), zowie się to układać kopki w świnkę. Chłopi gospodarze (pod Radzyminem, Stanisławowem) miewają nierzadko po 12 sztuk bydła i koni. Krowy bywają zwykle maści następujących: biała,
czarna, czerwona (jasno cielista), graniasta (ciemno czerwona), w i ś n i o c h a (ciemno czerwona z czarnem), kobielasta (czerwona z białym pasem), pstra (czarny pas na białem), płowa (siwa), łysa (z białem czołem),
twardocha (dająca mało mleka), rogula, krzywyróg, zbityróg i t. d.
Na woły w zaprzęgu wykrzykują chłopi: eć, ać gdy one mają iść na prawo, kse gdy mają iść na lewo. Na konia, wołu, krowę w stajni i oborze, gdy się ma cofnąć lub ustąpić na bok: nastąp się!
Nawołują w ten sposób: na prosięta: malu, maluśki! - na świnie: ksuna, ksu! (lub klaszcze się: tu, tu, wieprzuś!);- na kaczki: taś taś! - na małe kaczęta: dzieci, dzieci! - na gęsi; cygo, cygo!
- na małe gąsięta: pilu, pilusie! - na indyki: glu, glu! gulusie! -na kury : cip, cip, dzib, dzib! - na gołębie : dyś, dyś!
Szczując psem, wołają: huź, huź-go, - szczując psem świnię : swy, swy ! - wypędzając świnię ze szkody : a ciu!, a ciu! - krowę : a gdzie, a gdzie!
Czasopis. Warsz. Kronika 1858, podaje z pod Garwolina, list (Stępowskiego, z grudnia r. 1858) przedstawiający tamtejszy Lud i prace jego.
„Mała urodzajność ziemi, nie wsparta należytą uprawą, rzadkie, nie pokrywające dostatecznie białawych zagonów, żytnie posiewy, obfitość lasów, czynią istotnie smutnemi te okolice jako i dalsze Podlasie, pełne błot i bagien.
Uprawa ziemi, na bardzo niskim stopniu zostaje. Przyczynia się do tego znakomicie brak odpowiednich narzędzi. Socha, której wady obok zalet wykazałem na innem miejscu, w niektórych okolicach tutejszych jest jedynem narzędziem
do uprawy roli używanem, najczęściej jednak w osiąganiu tego celu towarzyszy jej i wspiera ją brona. W takowem zaniedbaniu wprowadzenia w użycie innych narzędzi do uprawy roli służących, niektórzy rolnicy tutejsi i podlascy,
i to do pewnego tylko stopnia, usprawiedliwieni są lekkością gruntu, który obrabiają. W zbliżeniu do stanu natury, jakie tu ogólnie spostrzegać się daje, socha czy brona, nie są wyrabiane podług pewnych stałych prawideł przez
uzdatnionych do tego rzemieślników. Chłopak wiejski, z dzieciństwa okazujący chętkę do strugania, nauczywszy się potem zręczniej jak inni robić siekierą lub ośnikiem, zostaje wkrótce cieślą lub kołodziejem, kleci obórki,
chlewki, wyrabia wozy i potrzebne narzędzia rolnicze, wspierając zdatnością z którą się urodził, prowadzone tu tanim kosztem gospodarstwo. Niejednostajność orki, nierówność zagonów, nieporządek na polu, nieumiejętność,
niedołęztwo w kleceniu domów mieszkalnych wiejskich i zabudowań gospodarskich, uderzają nas na pierwszy rzut oka wjeżdżając mianowicie w Podlasie. Chatki wieśniacze godne ołówka pejzażysty w swej malowniczości rozmaitych
form, mnóstwem linij krzywych, zgiętych, nie czynią nawet zadość skromnym wymaganiom, do żadnych prawie wygód nie nawykłego człowieka. Budynki przeznaczone dla dobytku, przed natarczywością mrozu upiększone zielenią choiny,
wydawałyby się nie źle na przystrojonym kolorami krajobrazie, zwierzętom domowym podzielającym lub wspierającym pracę rolnika nie zapewniają dostatecznej ochrony. Dodaję jednak, może przez zbytnią oględność, iż nie należy
sądzić, aby na całem Podlasiu nie było porządnej chałupy albo obory."
„Lud tutejszy wiejski życiem swem zbliżony do stanu natury, nie czuje jeszcze potrzeby pracy, nie garnie się do niej dobrowolnie, nie upatruje w niej jedynej dla siebie ucieczki, nie widzi w niej dźwigni mogącej go fizycznie
i moralnie wynieść wysoko; musi być do pracy zachęcany (najczęściej wódką!), naglony (najczęściej batem!). Przy takiem tutejszego ludu usposobieniu, nic dziwnego, że nawet w chatach zamożniejszych gospodarzy spotykamy nieład,
niechlujstwo, miasto porządku i czystości znamionującej zamiłowanie lepszego życia na pracy fizycznej opartego, zapewniającego zdrowie ciała, swobodną wesołość, obok przekonania opartego na sumieniu i religii, że czynimy
dobrze, używając rozsądnie i skutecznie udzielonych nam od Stwórcy sił i zdolności. Stosunki pańszczyźniane szeroko rozwinięte tu i na Podlasiu, panujące jeszcze w całej swej sile, opóźniają bardzo w tutejszym chłopie nabycie
wewnętrznego przekonania o zbawiennych skutkach wynikających ze szczerego pracy zamiłowania. Każdy mi przyzna, że o wyznaczeniu rzetelnej wartości pracy człowieka, o ustanowieniu odpowiedniego tejże wysokości wynagrodzenia,
dopiero po zniesieniu zawiłych i nie jednostajnych stosunków pańszczyźnianych może być mowa. Dopóki to nie na stąpi , cóż dziwnego że robotnik przy niedokładnem bardzo ocenianiu swej pracy, nie nabył dotąd prawdziwego
wyobrażenia o jej wartości?"
„Na całym obszarze ziemi polskiej, po naszych polach i rozdrożach, rozsiane figury świętych i krzyże, chlubnie świadczą o uczuciach religijnych ludu, który tę ziemię zamieszkuje. Krzyż stary, omszony wiekiem, który chłopek w
poetycznej obrazowej swej mowie Bożą męką nazywa, pochylony nad drogą, jako puścizna po przodkach, jako świadectwo głębokiej ich wiary, jako widome upostaciowanie pobożnej myśli, która chciała dać wyższy, szlachetniejszy
nastrój duchowi podróżnego, wzbudza w nas uszanowanie, odkrywa nam głowę. Nigdzie obficiej krzyżów i figur jak na Podlasiu, u nikogo częściej imię Boskie na uściech, jak u podlaskiego chłopa - mimo to, myliłby się grubo,
ktoby chciał z tych oznak powierzchownych wnioskować przychylnie o prawości kierunku uczuć religijnych podlaskiego chłopa. Zbytnia ufność w miłosierdzie Boskie krzewi tu szeroko lenistwo. Wieśniak podlaski nie uprawi sam roli
należycie, licząc w tej pracy na pomoc Boską; nie pamięta troskliwie o swoim dobytku, rachując na to, że w znacznej części Pan Bóg go zastąpi w tej mierze; w ogólności nie poprzestaje w swej pracy na błogosławieństwie Boskiem,
i jest przekonany głęboko, że część jej Pan Bóg podejmie. Chłop podlaski gotów jest ponieść niejakie ofiary, udzielić, naprzykład na potrzeby kościoła drobną część grosza, (z którym rozstaje się z trudnością, ile razy w
zamian nie otrzymuje wódki), - postawić krzyż czy figurę, aby tym sposobem zjednany Pan Bóg więcej na niego pracował, aby on sam więcej czasu mógł posiedzieć w karczmie przy kieliszku". „W tak opłakanem położeniu wiejskiego
ludu, jakże pożądaną jest rzeczą rozsądne, zapobiegające postępowanie jego przewodników. Któż dobroczynniej a skuteczniej może wpływać na rozjaśnienie głowy, na rozgrzanie serca wieśniaka, nad tych, którzy co niedziela po
parafialnych kościółkach mają sposobność przemawiać do niego; którzy codziennie mu przewodniczą w uczciwych pracach rolniczych ?"